W dniach 18-21 lutego byliśmy z Dorotką w Tatrach Zachodnich. W naszym wędrowaniu towarzyszyła nam Katarynka. W środę po południu przyjeżdżamy do Białego Potoku i idziemy Doliną Chochołowską, która przez kilka kilometrów w dolnym odcinku tworzy głęboki parów, ku któremu uchodzi z obu stron kilka dolinek bocznych. Dnem płynie urokliwy Chochołowski Potok. Za Siwą Wodą krajobraz urozmaicony jest kopiastymi wierchami, a niżej wyrastają ze zboczy wapienne turnie. W takim to krajobrazie dochodzimy do rozrzuconych przy drodze szeregu zabytkowych szałasów pasterskich, a stąd już nie daleko do schroniska.
Całą drogę towarzyszyły nam bryczki z dzwonkami i góralami nawołującymi piechurów do przejażdżki za jedyne 100 zł. Po zakwaterowaniu się w schronisku wieczór spędzamy na planowaniu jutrzejszej wycieczki i miłej pogawędce. Następnego dnia wychodzimy ze schroniska o 6 rano i i maszerujemy do Polany Trzydniówki. Następnie za czerwonymi znakami Krowim Źlebem przez Mały Kopieniec podchodzimy na Trzydniowiański Wierch 1758 m. Rozpościera się stąd widok m in. na otoczenie dolin Starorobociańskiej i Jarząbczej i na monumentalny Kominiarski Wierch.
Idziemy dalej na południe, mijamy Czubik i zdobywamy Kończysty Wierch 2002 m, który jest również znakomitym punktem widokowym. Chwilę odpoczywamy i łapiemy promienie mocno grzejącego słońca. Jesteśmy mile zaskoczeni, zero wiaterku. W tym miejscu dochodzimy do czerwonego szlaku i kierujemy się na Przełęcz Starorobociańską. Teraz rozpoczynamy dość ostre podejście na Starorobociański Wierch 2176 m.
Zdobywamy grań i wierzchołek, który jest kilkanaście metrów od słupka granicznego. Ze szczytu rozpościera się imponująca panorama m in. na leżącą pod nim Gaborową Dolinę, na Bystrą,
na grań biegnącą w stronę Czerwonych Wierchów, na pasmo Ornaku, a i w oddali majaczą szczyty Tatr Wysokich. Cieszymy oczy pięknymi widokami, następnie schodzimy w kierunku Gaborowej Przełęczy. Tu opuszczamy grań i zielonymi znakami idziemy stromo na dół mijając Siwe Turnie. Przechodzimy przez Siwą Przełęcz. Droga wiedzie dalej w kierunku grani Ornaku.
Mijamy Siwe Skałki- 1867 m, właściwy wierzchołek pasma- 1854 m i Suchy Wierch Ornaczański- 1832 m, który stanowi północne zwieńczenie grani Ornaku. Zaczynamy strome i mozolne zejście do Iwaniackiej Przełęczy. Zapadamy się co chwilę w miękkim puchu szukając właściwej ścieżki, ponieważ było ich tu kilka. Na przełęczy skręcamy w lewo za żółtym szlakiem wąską leśną ścieżką. Maszerujemy wzdłuż źlebu, następnie łagodnym trawersem przez polankę Iwanówka, Starorobociańską Dolinę, gdzie ścieżka łączy się z czarnym szlakiem. Tak dochodzimy do głównej drogi, którą wracamy do schroniska. Wieczór upływa nam na konwersacjach w miłym towarzystwie poznanym w schronisku. W piątek po śniadaniu wyruszamy na podbój Grzesia, Rakonia i Wołowca. Żółtym szlakiem podchodzimy wydeptaną ścieżką na właściwy wierzchołek Grzesia.
Na kulminacji stoi drewniany krzyż upamiętniający spotkania opozycjonistów z Polski i Czechosłowacji w latach 80 tych XX wieku. Nam z Dorotką przypomina on Patii, która, swego czasu siedziała na nim chroniąc się przed misiem. Po małym lansiku ruszamy dalej niebieskimi znakami w stronę Rakonia i przez Łuszczańską Przełęcz wędrujemy szerokim grzbietem Długiego Upłazu. Podziwiamy piękne widoki, po zachodniej stronie na słowacką Dolinę Łatana, i na kocioł polodowcowy pod Wołowcem. Po około godzinie zdobywamy Rakonia 1879 m. I znowu naszym oczom ukazuje się panorama zapierająca dech w piersiach.
Patrzymy m in. na majestatyczne skalne ściany Rohaczy 2084 i 2126 m i kopulasty szczyt Wołowca 2064 m. Oczywiście aparat fotograficzny idzie w ruch. Po tej przyjemnej chwili wędrujemy dalej szlakiem, który z granicznym grzbietem schodzi na siodło, gdzie z lewej strony dochodzi szlak zielony. My podchodzimy stromo w górę znakowaną niebiesko ścieżką i po około 25 minutach osiągamy szczyt Wołowca. Oczywiście krajobraz z kulminacji muszę się powtórzyć piękny. Obejmuje on m in. Wierchy Tatr Zachodnich jak i w oddali majaczące Tatry Wysokie, a i Babią Górę zobaczyliśmy. Piękna prawie bezwietrzna pogoda, aż kusiła żeby pociągnąć grań dalej. Jednak czas nam na to nie pozwolił. Wracamy do siodła i schodzimy na początku poza szlakiem wydeptaną drogą, a później szlakiem do Doliny Chochołowskiej. Zbieramy plecaki z schroniska i wracamy do Białego Potoku przy wtórze dzwonków.