W sobotę wędrowaliśmy z Dorotką po Rychorach – górski grzbiet, tworzy najbardziej wschodnią część Karkonoszy. Naszą wycieczkę rozpoczynamy w Żaclerzu.
Miasteczko położone jest na skraju Karkonoskiego Parku Narodowego. W regionie swego czasu wydobywano węgiel kamienny, a przed II wojną światową budowano tu linie fortyfikacyjne mające bronić Czechosłowacji. Żaclerz jest idealnym punktem wypadowym na wycieczki na polską i czeską stronę Karkonoszy. Zostawiamy samochód w centrum. Wychodzimy w kierunku Rychor z żaclerskiego rynku. Idziemy do rozdroża Porcelanka (obok jest fabryka porcelany), następnie do leśnej drogi, która prowadzi pod górę do Białego Krzyża.
Jest to zabytek sakralny, który ma bogato zdobioną górną listwę z dwoma głowami aniołów, a w środkowej części znajdziemy niszę ze świętą. Nazwa krzyża pochodzi od koloru stopu cynku, z którego wykonano postać Chrystusa. Dzięki temu figura jest prawie biała. Podążamy dalej zielonymi znakami i po niedługim czasie wychodzimy z lasu. Naszym oczom ukazuje się górskie schronisko z 1932 roku – Hubertus. Obiekt był jeszcze zamknięty, prawdopodobnie jest otwierany w późniejszych godzinach. Mijamy okazały budynek i przysiadamy na chwilę odpoczynku na ławkach przy Krzyżu dzwonnika Rohrichta, który stoi w pobliżu chaty.
Z miejsca, gdzie stoi krzyż rozciąga się widok m in na dolinę ze zbiornikiem Bukówka w Polsce, Góry Krucze. Mamy ładną, słoneczną pogodę, ale bez czystej przejrzystości. Teraz maszerujemy przez ukwieconą łąkę na Zwornik, gdzie przechodzimy na czerwony szlak. Leśnym duktem maszerujemy do kolejnego krzyża – Dorotka śmieje się, że dzisiaj mamy krzyżowy szlak. Po drodze zdobywamy Mravenecnika (1005 m).
Zatrzymujemy się przy Rychorskim Krzyżu. Według opowiadań fundatorem krzyża był kowal Joseph Poltz, który po wygranym procesie sądowym w Wiedniu postanowił go tu postawić.
Na dolnym cokole z Barankiem Bożym jest napis, że został wzniesiony w 1804 r. Po zrobieniu fotek kierujemy się do rozdroża Kutna skąd już niedaleko mamy do położonego na rozległej polanie schroniska Rychorska Bouda.
Widoki z polany jak i z punktu widokowego zapierają dech w piersiach mimo złej przejrzystości. Zawsze chętnie tu wracamy. Dowiedzieliśmy się, że na miejscu tarasu widokowego ma powstać wieża widokowa. Może następnym razem jak tu zawitamy będzie stała. Mieliśmy przyjemność trafić na gorące bułeczki z powidłami, pychota. Zadowoleni z pogody, widoków no i smacznych bułeczek wracamy do krzyżówki szlaków Kutna i za czerwonymi paskami podążamy częścią grzbietu Rychor – Dworskim Lasem. Las rozpościera się na wysokości niemal 1000 m i tworzy je bukowa knieja. Ze względu na wysokość nad poziomem morza drzewa nie osiągają typowych kształtów, ale tworzą pokręcone, niskie formy.
Po drodze mijamy betonowe schrony.
Przy kolejnym rozdrożu odpoczywamy na ławkach łapiąc słoneczka promienie. Nawet Funia leniwie rozciągnęła się na nogach Dorotki i ucięła sobie drzemkę. Po kilkudziesięciu minutach zauważyliśmy, że niebo zaczyna ciemnieć. Zbieramy się dość wartko. Szybkie pakowanie i szybki marsz na dół. Przechodzimy obok tablicy, która przypomina, że kiedyś na tych łąkach istniała wieś Vernirovice.
Po II wojnie światowej ludność wysiedlono, a domy zburzono. O tym, że wcześniej żyli i mieszkali tu ludzie wskazują rosnące jeszcze drzewa owocowe i warstwy kamieni. Zostawiamy też za sobą okazały bunkier i poza szlakiem leśnymi ścieżkami schodzimy do asfaltu. Następnie idziemy do miasteczka. Mieliśmy szczęście, bo gdy opuszczaliśmy uroczy gród zaczął padać deszcz. Rychory leżą na wysokości 1000 m, urzekają widokami, górskimi łąkami jak i ciekawą historią. Jakiś czas temu wędrowaliśmy po tym górskim grzbiecie. Byliśmy w sobotę i już mamy plany na następną wycieczkę po tych górach.