Spędziliśmy z Dorotką kilka dni w Tatrach. Nasze plany jakie mieliśmy względem Tatr zweryfikowała pogoda, zresztą tak jak to często bywa w górach. Udało nam się wejść tylko na dwa szczyty – dobre i to.
W niedzielę przyjechaliśmy do Starego Smokowca i przez Hrebienok podeszliśmy do Schroniska Zamkovskiego, gdzie spędzimy dwie noce.
Po przepakowaniu plecaków ruszamy szlakiem do Teryho Chaty.
Na trasie towarzyszą nam tłumy. Pogoda i wolny dzień sprawiły, że ludziska wyruszyli w góry. Oczywiście o widokach nie będę pisał, bo wszyscy wiemy jakie są – przepiękne.
Robimy kilka fotek przy schronisku i uciekamy dalej z myślą, że ludzi będzie mniej. Nic podobnego rzesza turystów podąża w tym samym kierunku co my. Na Przełęczy pod Sedielkam mamy mały dylemat co z Przełęczą Lodową na którą planowaliśmy wejść. Jednak czas decyduje, że zostawiamy ją na później.
Grzecznie w ogonku podchodzimy pod Czerwoną Ławkę i tu przed łańcuchami wykorzystujemy moment zawahania części wędrowców, którymi łańcuchami mają wchodzić. Podchodzimy na cel naszej wycieczki.
Oczywiście na górze człowiek przy człowieku, ruszyć się nie można. Postanawiamy jak najszybciej schodzić do widocznej w oddali Zbójnickiej Chaty.
W chacie zjadamy wyprażny ser.
Schronisko jest bardzo przytulne, podają tu dobre jedzenie i jest czysto – polecamy. Teraz już tylko zejście szlakiem niebieskim przez Dolinę Starolesną do Zamkovskeho Chaty.
Następnego dnia rano wychodzimy na Sławkowski Szczyt. Pogoda już nie taka piękna jak wczoraj. Podstawa chmur jeszcze wysoko, ale będzie się obniżała i pogoda się zepsuje. Maszerujemy szybko, żeby zdążyć przed deszczem i cokolwiek ze szczytu zobaczyć.
Podążamy do Hrebienoka, dalej do rozdroża pod Sławkowskim i niebieskimi znakami zdobywamy szczyt. Szlak jest ładny, widokowy. W dole przed nami ukazała się wczorajsza powrotna trasa i wijące się drogi do naszej chaty. Ze szczytu mamy imponujące widoki, którymi cieszymy oczy.
Tak jak pisałem wcześniej, pogoda zaczęła się psuć i w drodze powrotnej spotkał nas deszcz i towarzyszył nam do końca naszej dzisiejszej wycieczki.
Trzeciego dnia mieliśmy iść na Łomnicką Basztę. Całą noc padał deszcz.
Rano niebo było zachmurzone.
Postanowiliśmy zmienić plan i w ramach zastępstwa zobaczyć pobliskie wodospady. Podążamy do Staroleśniańskiej Polany i przez Rainerovą Utulinę dochodzimy do pierwszego wodospadu.
Pogoda znacznie się poprawiła, wyjrzało słoneczko. Zaczęliśmy żałować, że zmieniliśmy trasę. Trudno, maszerujemy do drugiego znacznie większego Wodospadu Zimnej Wody. Robimy fotki i podchodzimy pod Bilikovą Chatę.
Następnie schodzimy do Starego Smokowca. Mimo delikatnej poprawy pogody, prognozy są fatalne na kolejne dni. Decyzja może być tylko jedna wracamy do domu. Na pewno na Słowację w Tatry jeszcze wrócimy bo warto.