Na początku lipca mieliśmy w planach wyjazd na Kretę. Z powodów rodzinnych musieliśmy zmienić plany i Grecję odłożyć na późniejszy plan. Jednak udało nam się wyjechać na 3 dni na Słowację. Co prawda wakacje to tłok i ścisk, ale jedziemy. W kolejce czekały Kryvaň i Bystra Ławka. Przyjeżdżamy do Szczyrbskiego Jeziora.
Na parkingu przy Tri Studničky meldujemy się przed szóstą rano, jesteśmy pierwsi, za jedyne 4,90 € zostawiamy samochód na cały dzień. Chwilę po nas dojeżdżają kolejne samochody, Przepakowujemy się, zabieramy niezbędne rzeczy i wychodzimy na szlak. Idziemy czerwonymi znakami (magistrala tatrzańska) do Jańskiego Jeziora, gdzie wchodzimy na szlak prowadzący na Kryvaň. Powoli pniemy się do góry pokonując kolejne metry przewyższenia. Powyżej granicy lasu krajobraz zmienia się. Pokazują się pierwsze widoki. Dochodzimy do rozdroża pod Kryvaniem.
Tu się zaczyna podejście pod Małego Kryvania. Rozemocjonowani widokami lub po prostu zmęczeni nocną jazdą gubimy znaki i wspinamy się poza szlakiem.
Jak się potem okazało to skróciliśmy sobie dość znacznie drogę. Osiągamy szczyt Małego Kryvania. Teraz już tylko krótkie zejście do siodła i końcowe podejście na Kryvaň. Po krótkiej wspinaczce jesteśmy – Kryvaň zdobyty.
Pora jest dość wczesna to i na szczycie jest kilka osób. Dobrą chwilę odpoczywamy, pstrykamy fotki i cieszymy oczy widokami. Zaczynamy się ewakuować, gdy na kulminacji zaczyna robić się coraz ciaśniej. Wracamy już szlakiem do rozdroża i podążamy zielonymi znakami w kierunku parkingu.
Po drodze odwiedzamy szałas partyzancki.
Pogoda nam dopisała, było nawet trochę za gorąco. Dochodzimy do parkingu, który wypełniony jest po brzegi samochodami. Jedziemy do Szczyrbskiego Jeziora, gdzie mamy zarezerwowany nocleg. Śpimy w HRS, luksusów nie ma, ale jest czysto i można się wykąpać po całodniowej wycieczce. Po relaksującej toalecie wychodzimy do centrum na obiad i zimne piwko.
Na wtorek zaplanowaliśmy wycieczkę na Bystrą Ławkę. Na szlak wychodzimy parę minut po szóstej rano. Maszerujemy do Doliny Młynickiej. Szlakiem żółtym idziemy przez las delikatnie do góry. Powyżej granicy lasu pokazują się pierwsze widoki.
Dochodzimy do wodospadu Skok , który ma wysokość 25 m.
Wchodząc na próg wodospadu przytrzymujemy się łańcuchów. Dość urokliwe jest to miejsce. Staw nad Skokiem , skały i otaczające je góry robią wrażenie. Chwilę odpoczywamy.
Dalej pokonujemy kolejne progi i przechodzimy obok stawów, mijamy też skalę z tablicą upamiętniającą katastrofę śmigłowca z 1979 roku. Nieco dalej od tablicy pomiędzy skałami leżą szczątki rozbitego helikoptera.
Teraz to już czeka nas podejście pod skalną ścianę, gdzie są łańcuchy, za pomocą których wspinamy się do wąskiego przejścia (szczelina) pomiędzy Doliną Młynicką, a Doliną Furkotną zwaną Bystrą Ławką.
Byliśmy zawiedzenie, żadnej ławki tam nie ma podobnie zresztą jak na Czerwonej Ławce gdzie też nie ma na czym usiąść. Dość szybko schodzimy poniżej szczeliny, ponieważ przeciąg daje o sobie znać. Siadamy poniżej Ławki i cieszymy oczy wspaniałym widokiem na Dolinę Furkoną.
Tu robimy sobie przerwę na posiłek. Ludzi praktycznie brak, na całym szlaku spotkaliśmy sześć osób. To przeciwieństwo jakie nas spotkało na Czerwonej Ławce, gdzie ludzików było mnóstwo. Widok na Wyżny Wielki Furkotny Staw, Dolinę Furkotną i skaliste góry jest przepiękny, a cisza jaka tu panuje powoduje to, że nie spieszy się nam ze schodzeniem. Po około 30 minutach zbieramy się do drogi. I znowu przechodzimy obok stawów i pokonujemy kolejne progi. Na tym odcinku szlaku spotykamy coraz więcej ludzi, którzy (część) podążają do uroczo położonych górskich stawów. Po drodze znajdujemy fajną skałę wyglądającą jak tapczan. I to na niej robimy sobie ponad godzinny odpoczynek. Leżąc na twardym łożu obserwujemy mozolnie podchodzących pod górę ludzi. Było kilka ciekawych przypadków, ale ten pobił wszystkich. Tatuś chyba żeby zachęcić dzieciaki do wycieczki niósł przed sobą pudełko z Pizzą. Wiemy, że była to pizza bo nieopodal nas usiedli i konsumowali ją. Około południa zbieramy tyłki i schodzimy do rozdroża pod Soliskiem. Tabliczka informuje, że za 15 minut będziemy przy schronisku pod Soliskiem. Pogoda jest ładna, godzina wczesna, my za bardzo nie zmęczeni, a więc postanawiamy przedłużyć wycieczką. Podchodzimy do schroniska. Po drodze mijamy źródełko. Czas podany na drogowskazie dotyczy chyba szybkobiegaczy. Co prawda wyrobiliśmy się w czasie, ale podany on jest chyba na zachętę żeby zajść do schroniska. W chacie zjadamy polewki, uzupełniamy płyny i zaczynamy podchodzić pod Skrajne Solisko. Tłok jak byśmy wchodzili na Giewont. Tłumy ludzi wchodzących i schodzących. Po około 30 minutach zdobywamy szczyt Skrajnego Soliska.
Na kulminacji stoi krzyż i są z niego piękne widoki. Z jednej strony spoglądamy na Szczyrbkie Jezioro, a z drugiej na poranny szlak z wodospadem Skok.
W oddali majaczą Niżne Tatry. Po zrobieniu fotek schodzimy obok schroniska wzdłuż wyciągu do Szczyrbskiego Jeziora.
Wracamy na kwaterę. Prognoza pogody na następny dzień nie daje szansy na dalszy pobyt w Wysokich Tatrach. Wracamy do domu.