W dniach 12-14 maj odbyło się VIII Spotkanie Sudeckie w Górach Opawskich. Wspomniane Góry to najdalej wysunięte na wschód pasmo Sudetów w Polsce. Najwyższy szczyt owych gór po polskiej stronie to Biskupia Kopa-889m.
W piątek spotykamy się z uczestnikami spotkania w Jarnołtówku przez ośrodkiem Ziemowit. Zostawiamy samochody na parkingu i maszerujemy w składzie – Lida, mariuszg, zanzara, Debeściara, heathcliff, Zrzęda, Los Kwiatkos, Dorotka i Piotrek na podbój nieznanych szlaków. Pierwszym miejscem, gdzie zatrzymujemy się jest „Piekiełko”.
Nieużytkowany kamieniołom (po wydobyciu łupka fyllitowego) jest atrakcją ścieżki przyrodniczo-dydaktycznej. Legenda głosi, że na dnie głębokiego wyrobiska znajdowały się mityczne wrota do piekła. Nikt tych legendarnych wrót nie dojrzał więc ruszamy dalej do „Gwarkowej Perci”. Jest to również nieczynne wyrobisko, które mieści się w zboczu Góry Bukowej. Docieramy do metalowej drabiny, którą pokonujemy kilkunastometrową ścianę skalną. Schodzimy do wspomnianej malowniczej „Gwarkowej Perci” i podążamy Doliną Bystrego Potoku. Mijamy starą skocznię narciarską, która została zbudowana w 1931 r. Jeszcze w 1947 r. odbywały się na niej mistrzostwa szkolne.
Warunki pogodowe-niewielka ilość opadów śniegu sprawiły, że przestała być wykorzystywana. Skocznia sukcesywnie zarasta. Idziemy wzdłuż wijącego się Bystrego Potoku. A, że zbliżała się pora drugiego śniadania to wstąpiliśmy na polanę w Cichej Dolinie, gdzie znajduje się polowa kaplica i miejsce do odpoczynku.
Po relaksie wspinamy się ścieżką pod Szyndzielową, znaki prowadzą nas przez Zamkową Górę, która jest trzecim co do wielkości szczytem Gór Opawskich na Przełęcz pod Zamkową Górą, gdzie mamy przedłużony odpoczynek spowodowany m. in. delikatnym deszczykiem. Ostatni etap naszej wycieczki biegnie przez Plac Habla. Plac Habla jest to miejsce odpoczynku na zachodnim stoku Srebrnej Kopy. K Habel był zasłużonym mieszkańcem i radnym Prudnika w przedwojennych latach. Znajdziemy tu uroczą ławeczkę i pomnik poświęcony patronowi tego miejsca. Idziemy drogą, która kiedyś biegła przez las, a po wycięciu drzew prowadzi odkrytym terenem do schroniska. Późnym popołudniem dojechał do nas Robert J. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i jak zwykle wspólnie biesiadowaliśmy.
Późnym wieczorem doszli Ela i Bikmen.
Na sobotę zaplanowaliśmy wycieczkę po Rejvízskiej Hornatinie. W Jarnołtówku dołączają do nas eska i Robert. Jedziemy do najwyżej położonej górskiej osady w obszarze Wysokiego Jesionika – Rejvíz. Wychodzimy na szlak i podążamy za czerwonymi znakami do Lurdzkiej Jaskini, która położona jest na stoku góry Zámecký pahorek.
Pod skalnym nawisem przy skale o nazwie „Skała Józefa” znajduje się miejsce pątnicze. W 1908 r. zbudowano tu ołtarz. Po wysiedleniu ludności autochtonicznej tradycje tego miejsca zanikły. W 2003 r. zrekonstruowano grotę na podstawie starych fotografii, a w 2006 r. ponownie otwarto. Nieopodal ołtarza wykuto w skale krzyż.
Wracamy do rozdroża i nasze kroki kierujemy na drogę leśną, która doprowadzi nas do ruiny zamku Koberštejn. Ostatni odcinek podejścia pod warownię był dość wymagający, ale nie takie wysokości klubowicze pokonywali. Dlatego pełni werwy zdobyli ruiny XIII wiecznego zamczyska. Obecnie po okazałej budowli została tylko część wieży i resztki ścian.
Obok ruin na skale jest doskonały punkt widokowy z panoramą na okolicę. Po odpoczynku i nacieszeniu oczu widokami maszerujemy dalej. Robert po drodze lepił nam miniaturowe bałwanki z resztek śniegu,
Na kolejny odpoczynek przysiedliśmy przy Opawskiej Chacie. Wracamy do Rejvíz przez leśny ruski cmentarz
i Kazatelný vrchol, gdzie co niektórzy wspięli się na skałę. Zachodzimy do karczmy na obiad. Wszyscy zgodnie przyznali, że jedzenie było świeże i smaczne. Obiekt szczyci się krzesłami z podobiznami znanych Czechów.
Robert zaproponował na dzisiaj jeszcze jedną wycieczkę do Zlatorudnych Młynów. Jedziemy na leśny parking, gdzie w Dolinie Straconych Sztolni znajduje się skansen górniczy z drewnianą repliką średniowiecznych młynów górniczych.
My przeszliśmy tylko część trasy ze względu na późną porę. Czeka nas jeszcze powrót do schroniska, czyli kilku kilometrowy marsz pod górę. Po drodze zajeżdżamy na zakupy do sklepu. A zakupy były obfite, bo oprócz piwa i słodkości co niektórzy zakupili maści i kremy na różne dolegliwości, a i dla urody też coś się znalazło. Tylko Dorotka i heathcliff wyruszyli z misją fotograficzną na pobliską łąkę.
Z wielkimi „torbami ” jedziemy na Przełęcz Petrova Bouda. Wychodzimy na ostatni dzisiejszego dnia szlak. Idziemy do schroniska przez Biskupią Kopę.
Na górze stoi najstarsza kamienna wieża widokowa w Jesionikach. Uroczyście otwarta została w 1898 r z okazji 50-lecia panowania cesarza Franciszka Józefa. Po miłej konwersacji z Panem Mirkiem, który obsługuje kiosk m. in. z napojami i zrobieniu kilku fotek schodzimy do schroniska na zasłużony odpoczynek. Dzień był długi i pełen emocji. Pogoda oczywiście dopisała. Co niektórzy klubowicze byli delikatnie zdziwieni faktem, że dzisiejsze trzy wycieczki w sumie wyniosły około 25 km. Wieczorem spotykamy się w jednym z pokoi na wieczorne rozmowy Polaków. I tak upłyną nam drugi dzień spotkania.
W niedzielę spacerowaliśmy po Parku Zdrojowym i Górze Parkowej. Jedziemy do Głuchołaz. Na południowy-zachód od miasta wznosi się masyw Góry Parkowej. My idziemy około 2 km Parkiem Zdrojowym i leśnym szlakiem na Przednią Kopę (496 m).
W 1898r postawiono na Kopie wieżę widokową. Niedługo po tym wzniesiono przy wieży niewielki drewniany bufet. W latach 30 XX wieku wybudowano tu niewielkie schronisko (5 pokoi), ale powstała też restauracja i sala na 300 osób. Schronisko zostało zdewastowane po II wojnie światowej. W latach 50 tych obiekt odremontowano i nazwano Domem Wycieczkowym. W 1996 r. budynek spłoną. Od 2004 r. ta nawet nieźle zachowana ruina jest w rękach prywatnych. Widać, że jakieś prace były wykonywane, ale wszystko stanęło w miejscu. A szkoda bo jest to dość urocze miejsce. Podążamy dalej. Poniżej Przedniej Kopy na przebiegu szlaku znajduje się usytuowana nad „wiszącymi skałami” kaplica św. Anny (zamknięta).
Schodzimy do leśnej drogi i wracamy do Zdroju. Pora akurat była odpowiednia na kawę, więc nasze kroki kierujemy do jednej z restauracji na pyszny deser. Po chwili rozpusty nadszedł czas pożegnań. Dziękujemy Wam ślicznie za przyjazd na spotkanie i jak to mówi przysłowie nie siła w ilości, a w jakości. Duże podziękowania dla Roberta J, za pomoc w ustalaniu tras. Pogodę mieliśmy wymarzoną (pomimo, że prognozy były nie zadowalające), nasze modły i czary Lidy pomogły. Wędrowały, no zdecydowanie Mufi więcej z nami dwie sunie. Jeszcze raz dzięki
i do zobaczenia.