Ze względu na załatwienie spraw związanych z zbliżającym się zjazdem w sobotę byliśmy na Przełęczy Okraj. Postanowiliśmy też przy okazji pospacerować po okolicy.
Z przełęczy idziemy przez Pomezní Boudy do żółtego szlaku, którym podchodzimy na czeskie schronisko Jelenka. Oczywiście pogoda ładna to i ludzi ogrom.
Obiekt jest po remoncie, jednak posiada niewiele miejsc noclegowych (26). Kolejka w schronisku na co najmniej godzinę stania.
Chwilę odpoczywamy obok jelenia i idziemy dalej. Przechodzimy kawałek szlaku trawersowego, „badamy” czy nic się od poprzedniej wycieczki nie zmieniło.
Jest ok. więc wracamy do Jelenki i za czerwonymi znakami maszerujemy do Sowiej Przełęczy. Teraz niebieskimi paskami podchodzimy na Skalny Stół. Kowarski Grzbiet ma około 4 km. długości i dość specyficznie wyodrębnia się w krajobrazie Karkonoszy.
Delikatnie skręca ku południowo-wschodniemu zboczu opadając do Przełęczy Okraj (1046 m). Kulminacjami krańcowymi tego zalesionego masywu o wyrównanej wierzchowinie są od zachodu Skalny Stół (1285 m) i Czoło (1275 m) od wschodu. Z drugiego rejonu Stołu i Czoła wybiega ku północy, opadając nad Kowarami krótkie ramię Wołowej Góry (1041 m). Na zboczach jej istniały niegdyś osady, o których napiszemy w kolejnej wycieczce. Skalny Stół zbudowany jest ze skał metamorficznych. Z kulminacji rozciąga się rozległy widok na Karkonosze, oczywiście ze Śnieżką, na charakterystyczne Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie i Kotlinę Jeleniogórską. Płaskie skały Stołu są rewelacyjnym punktem widokowym. Po nacieszeniu oczu schodzimy żółtym szlakiem do Budnik. O nie istniejącej wsi Budniki napiszę w kolejnej relacji. Przechodzimy wieś i za zielonymi znakami ( Tabaczna Ścieżka ) wracamy na Okraj.
W niedzielę wybraliśmy się z Dorotką do Budnik – nie istniejącej już wsi, jest to tajemnicze miejsce z długą historią. Na wycieczkę wychodzimy z Karpacza. Maszerujemy ul. Skalną do krzyżówki szlaków.
Przechodzimy przez formację skalną-Krucze Skały. Granitognejsowa wychodnia skalna w postaci filarów sięgających do 25 m. wysokości robi dość ciekawe wrażenie. Można spotkać tu sztolnie, w których poszukiwano złota i kamieni szlachetnych. U podnóża skał są dwie groty skalne.
Dalej poza szlakiem podchodzimy do czerwonej ścieżki dydaktycznej. Miejscami mieliśmy ładne widoki na Kotlinę Jeleniogórską. Przy rozdrożu przechodzimy na kolor zielony pasków.
Po kilkunastu minutach docieramy do Ponurej Kaskady.
Miejsce to wiąże się z legendą o Wołogórze, pomocniku Liczyrzepy. Wodospad jest składnikiem cieku wodnego strumienia Malina. Piętrowa kaskada wspaniale komponuje się wśród leśnej gęstwiny.
Idziemy dalej, aż do zielonego szlaku. I tak dochodzimy do pierwszego „budynku” gospody rodziny Kretschmer. Na północnych stokach Kowarskiego Grzbietu, na wysokości około 900 m niegdyś leżała górska osada Budniki.
Początkowo wieś nazwana była Forstbauden (Leśne Budy), z czasem przejęła nazwę Forstlangwasser, czyli Leśny Długi Strumień. Po 1945 r miejsce to zwane było Leśne Zacisze, a od 1949 Budniki. Początki górskiego przysiółka sięgają wojny trzydziestoletniej (1618-1648). Powstały wtedy też inne osady Górne Miasteczko i Dolne Miasteczko na północny – wschód od Budnik. Ludność Kotliny Jeleniogórskiej uciekając przed wojną szukała schronienia wysoko w karkonoskich lasach.
Uciekinierzy zakładali tymczasowe osady. Niektóre przekształciły się w stałe osiedla. Ludność utrzymywała się z hodowli bydła, wytwarzaniem wyrobów mleczarskich, byli też drwalami, kłusownikami, a i przemyt nie był im obcy. W XVIII w Prusy zagarnęły Śląsk od Austrii, wówczas powstała nowa granica państwowa, która biegła wzdłuż grzbietów sudeckich. Wtedy to rozwinął się przemyt. Tabaka i tytoń były najczęściej szmuglowanym towarem. Pamiątką po tym procederze jest prowadząca przez Budniki Tabaczna Ścieżka. W osadzie stało około 13 budynków. Była tu m in. ewangelicka szkoła, dwie gospody (jedna oferująca 16 miejsc noclegowych). Ruch turystyczny dobrze się rozwijał. Nietypowym położeniem geograficznym miejsce to miało dość osobliwą ciekawostkę. Wieś położona była przy stromych stokach ocieniających ją od wschodu i południa, tak więc do większości zabudowań w zimie (od 26 listopada do 16 marca) słońce nie docierało. Przez 113 dni w roku Budniki były pogrążone w cieniu okolicznych gór. Panował tu zwyczaj witania i żegnania słońca. Po II wojnie światowej osada opustoszała. Osiem budynków należało do studenckiej organizacji „Bratnia Pomoc” Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej. Kierowano tu studentów, którzy przeżywszy obóz koncentracyjny bądź obóz pracy, mieli w górskich lasach odpocząć i poprawić swój stan zdrowia. Warunki były spartańskie, posłanie to siano, kąpiele i wszelkie zabiegi higieniczne były czynione w wodach płynącego przez wieś strumienia Malina. Nie było oświetlenia. Dzięki paczkom z UNRRA było jedzenie. W 1950 r. rozpoczęto w Budnikach poszukiwania rud uranu. Ośrodek zlikwidowano, a budynki popadły w ruinę.
W centrum dawnej osady, znajduje się wiata, w której jest mała galeria zdjęć przedstawiających jak wyglądała wieś przed wojną.
Przysiadamy na chwilę w jakże urokliwym miejscu. Kolory liści drzew okalające wiatę i niewielką polankę potwierdzają, że mamy już jesień.
Maszerujemy dalej i mijamy mostek nad wspomnianym potokiem Malina i tabliczki informacyjne, gdzie stały poszczególne domostwa. Tabaczną Ścieżką idziemy do krzyżówki szlaków. Dalej duktem leśnym do Sowiej Doliny. Teraz schodzimy do Karpacza przez Szeroki Most. W 2010 r powstała grupa miłośników Budnik, której celem jest ocalenie od zapomnienia historii tego miejsca.
Fajna traska. Rejony mi znane z kilku wycieczek, ale również każdą z nich bardzo pozytywnie wspominam.
A u Was to błękitne niebo na grzbiecie… zazdroszczę 🙂
Dziękujemy. 🙂
Większość biegnie od Białego Jaru czy od Wangu w Karkonosze, a zostawiając Kowarski Grzbiet z boku. To jest wspaniałe miejsce na spacer po niezbyt wymagających szlakach.