Od bardzo dawna chcieliśmy z Dorotką przejść cały Grzbiet Kamienicki. Problem polegał na tym, że nie mogliśmy znaleźć w godzinach rannych połączenia z Piechowic do Świeradowa lub odwrotnie. Godziny w jakich jeździ „uboga” komunikacja miejska między tymi miasteczkami ni jak nam nie pasowały. Dopiero, gdy na jednym ze wspólnych wypadów zaproponowaliśmy Robertowi przejście wspomnianego grzbietu nasza wycieczka doszła do skutku. W niedzielny wrześniowy poranek spotykamy się z Robsonem w Piechowicach. Zostawiamy jeden samochód na parkingu przy hucie szkła Julia. Drugim jedziemy do Świeradowa-Zdrój. Dawne Bad Flinsberg położone jest w dolinie rzeki Kwisy u podnóża Gór Izerskich pomiędzy Grzbietem Wysokim, a Grzbietem Kamienickim. Wychodzimy na trasę z parkingu nieopodal centrum. Nazwa grzbietu po którym będziemy wędrować pochodzi od najwyższego szczytu w tym paśmie – Kamienicy (974 m). Od krzyżówki szlaków podążamy za niebieskimi paskami obok stacji kolejowej,
wzdłuż zabudowań do granicy lasu. Dalej leśną ścieżką wspinamy się na Sępią Górę (828 m). Po drodze mijamy małą kapliczkę, której fundatorem jest Jan Kowalczuk. Jak głosi napis na tabliczce mając 12 lat zgubił się on w tutejszym lesie i dzięki modlitwie odnalazł drogę do domu. Po 30 tu latach wrócił i postawił ową kapliczkę w podziękowaniu za uratowane życie.
Podchodzimy na szczyt, gdzie znajduje się grupa skał zw. Biały Kamień, które wznoszą się ponad korony drzew. Skały swoją nazwę zawdzięczają dużej ilości zawartego w nich kwarcu i są wspaniałym punktem widokowym. Rozległa panorama jaka roztacza się z nich obejmuje m in. Stóg Izerski, Karkonosze i Góry Łużyckie i powstającą w Świeradowie ścieżkę ponad drzewami.
Z miejscem tym wiąże się kilka legend. Jedna z nich mówi, że znajdowała się tu świątynia chram i święty gaj. W ogóle Grzbiet Kamienicki jest dość ciekawym i tajemniczym pasmem, szczególnie jego środkowa część. Schowane często w gęstwinach lasu pozostałości po niemieckich budowlach takich jak np. myśliwskie domki, Bycza Chata, pogańska kaplica czy Wolframowe źródełko, mówią wiele o zagospodarowaniu i historii tego miejsca. Ciemny Wądół (zalesiona dolina) skrywa wiele tajemnic. Jest to temat na następną wycieczkę, którą na pewno opiszemy. Wracamy do naszego wędrowania. Na górze obok skał jest niewielka wiata, gdzie można schować się np. od deszczu. My trafiliśmy na dwóch młodych mężczyzn, którzy rozbili sobie tu biwak. Właśnie pakowali plecaki i pili poranną kawę. Po miłej rozmowie do której dołączył się jeszcze jeden piechur (jak się później okaże mieliśmy wspólny cel) i zrobieniu fotek podążamy za niebieskimi znakami do Rozdroża Izerskiego. Szlak prowadzi delikatnie w dół i przechodzi mało zauważalną Wysoką (811 m). Idziemy w kierunku południowo-wschodnim leśnym duktem. Z prawej strony odsłania się widok na Wysoką Kopę i Izerskie Garby z kamieniołomem „Stanisław”.
Leśna droga, która teraz delikatnie obniża się doprowadza nas do rozdroża. Na rozległym siodle (767 m) znajduje się węzeł szlaków turystycznych, mała wiata, parking dla samochodów i skrzyżowanie dróg łączących Wysoki Grzbiet i Grzbiet Kamienicki.
Dawno temu stało tu schronisko Ludwigsbaude, które spaliło się w 1912 r. Odbudowane czynne było jeszcze po II wojnie św. jako Leśna Chata.
Następnie przekształcone zostało w prewentorium gruźlicze dla dzieci. Z czasem był też tu hotel robotniczy dla drwali. Budynek od końca XX wieku stał opuszczony i niszczał. W 2008 r. obiekt nabył prywatny inwestor, który nic z nim nie zrobił. W 2013 r Leśna Chata została rozebrana. Szkoda bo miejsce z historią, a i lokalizacja np. schroniska była by doskonała. Zawsze jak przejeżdżaliśmy, lub przechodziliśmy koło niego zastanawialiśmy się nad tym, dlaczego nic tu się nie dzieje. Turystów na pewno by nie brakowało. Teraz zostały tylko stare pocztówki, które pokazują jak kiedyś wyglądało to miejsce. Przysiadamy na chwilę na ławkach, zjadamy kanapki i prowadzimy miłą konwersację z panem poznanym przy Białym Kamieniu. Pan (jak dobrze pamiętam) Andrzej wędruje szlakiem długodystansowym E-3. Trafiliśmy na ładną pogodę, czego skutkiem była duża ilość grzybiarzy, którzy z koszykami, wiaderkami, a i z reklamówkami też przemierzali leśne knieje. Parking na rozdrożu przepełniony. Po kilkunastu minutach zbieramy się do dalszej drogi.
Maszerujemy teraz w stronę Bobrowych Skał. Z Robertem fajnie nam się chodzi, dobry piechur na długie trasy, a i towarzysz do rozmów z niego przedni. Tak więc drepczemy leśnym duktem, asfaltem by ponownie wejść w gęstwiny lasu. Kolejnym miejscem, gdzie na chwilę przystajemy jest Babia Przełęcz (647 m). Rozległa leśna krzyżówka zwana jest też Polaną Czarownic – Hexenplatz.
W dawnych wierzeniach roztaje dróg określane były, jako miejsca szczególnej mocy, w których to przebywały demony, siły nieczyste. Często więc dla odczarowania owych miejsc stawiano tam krzyże i kapliczki. Dokumentujemy polanę, gdzie na ławeczce przysiada wędrująca z nami moja „czarownica”.
I tu ponownie spotykamy Pana Andrzeja, przy który tym razem pojawił się syn. Trawersujemy teraz stoki Ciemniaka (699 m). Na wschodnim krańcu Kamienickiego Grzbietu znajduje się skalny grzebień. Bibersteine – Bobrowe Skały osiągają do 30 m wysokości. Szlak prowadzi nas na polankę, gdzie stoi skalny mur. Jedna ze skał swoim kształtem przypomina kadłub dużego statku.
Na owej skale znajduje się taras widokowy, na który prowadzą metalowe schodki.
Na górze trzeba zachować ostrożność, ponieważ barierki ochronne nie grzeszą nowością i są uszkodzone. Widok ze skał ogarnia m. in. Karkonosze, Kotlinę Jeleniogórską, zamek Chojnik.
Można też wypatrzeć charakterystyczny stożek Ostrzycy. Wieżyce skalne są też doskonałym miejscem wspinaczkowym. Poprowadzonych jest tu kilkadziesiąt zróżnicowanych tras dla miłośników wspinaczki. U podnóża skał jest miejsce na odpoczynek i palenisko dla amatorów pieczonych kiełbasek, z którego z przyjemnością korzystamy.
Historia tego miejsca jest dość ciekawa. I tak jak teren Rozdroża Izerskiego był zagospodarowany, tak i to miejsce tętniło życiem. Stała tu kiedyś gospoda i wieża widokowa. I tak jak pisałem wcześniej stare pocztówki dają nam już tylko możliwość zobaczenia nieistniejących budowli i miejsc opisanych w różnych publikacjach.
Rozpalamy ognisko i z przyjemnością zjadamy kiełbaski. Czeka nas już tylko kilkukilometrowy powrót zielonymi znakami do samochodu. Fajna wycieczka w dobrym towarzystwie to mile spędzony dzień. Muszę napisać, że małym mankamentem przedreptanej trasy jest brak tablic informacyjnych opisujących ciekawe miejsca na szlaku. Do zobaczenia na kolejnej wycieczce.
No i działa stronka! Super!
Kosztowało mnie to trochę pracy. Udało się. Dziękuję, że śledzisz nasze wycieczki. Jeszcze z ubiegłego roku pozostały trzy, które umieszczę za dwa dni. Obecny rok już też zaczęliśmy nieśmiało. Postaram się do końca tygodnia uzupełnić zaległości. Pozdrawiamy serdecznie, szczególnie zdrówka życzymy.