W pierwszy dzień Nowego Roku postanowiliśmy z Dorotką spalić kalorie nocnego biesiadowania. Oczywiście ze względu porę, o której wyszliśmy na wycieczkę (pobudka nieco później niż zawsze, bardzo delikatne śniadanie i prawie południe na zegarku) wybraliśmy Niedźwiadki widziane z okien naszego mieszkania. Dość wartkim krokiem przeszliśmy do Doliny Szwajcarki (ok. 4 km), która oddziela pasmo Wołowca od Niedźwiadków.
Podążamy za niebieskimi paskami przez łąkę na, której naszym oczom ukazała się ” odkrywkowa kopalnia węgla”. Chwilę wcześniej mijaliśmy pustego busa, byliśmy trochę zdziwieni, ale za chwilę wyjaśniło się po co on tam stał.
Dalej wchodzimy w las i rozpoczynamy podejście na Niedźwiadki. Butter Berg jest to trój wierzchołkowe wzniesienie ( 629m, 623m i 604m) położone w północno-wschodniej części Gór Wałbrzyskich na terenie Wałbrzycha. W pejzaż miasta jak pisałem we wcześniejszych relacjach wpisane są widoczne góry np. Chełmiec, jak i wzniesienia m. in. wspomniane Niedźwiadki. Podążamy szczytami rozciągniętego stożka o stromych zboczach, gdzie dwa z nich leżą na szlaku, na środkowy trzeba podejść ścieżką. Całe pasmo jest zalesione, a szczyt grzbietu zbudowany jest ze skał wulkanicznych.
Na zboczach leżą głazy narzutowe, które są śladem zasięgu lodowca. Spotkaliśmy na trasie przystrojoną choinkę. Uwagę naszą przyciągały ręcznie uszyte bombki. Ciekawe jak długo będą one zdobiły drzewko.
Po zdobyciu ostatniego niedźwiadka dalej niebieskim szlakiem schodzimy na rozległą polanę.
Poniżej szczytu, na północnym zboczu, na wysokości ok. 530 m stoi budowla z okresu III Rzeszy zwana Totenburg (martwy gród). Oficjalna nazwa tego miejsca brzmiała ” Schlesier Ehrenmal”. Nazistowskie mauzoleum (tak jest nazywane) zostało wzniesione w latach 1935-1938 jako pomnik dumy i chwały, ku czci Ślązaków w Wałbrzychu.
Miał upamiętniać Ślązaków, którzy zginęli podczas I wojny św., ofiary wypadków w kopalniach oraz bojowników nazistowskich NSDAP. Organizowano tu imprezy patriotyczne. I jak głosi legenda było to miejsce obrzędów inicjacyjnych młodych esesmanów. Mauzoleum zbudowano na planie prostokąta o wymiarach 27m na 24m.
Przed budowlą był plac defiladowy, otaczała go skarpa porośnięta roślinnością, wzdłuż której stało 14 masztów flagowych. Do wnętrza obiektu prowadziło wąskie wejście (obecnie zamurowane) umiejscowione pośrodku fasady ściany frontowej.
Dodatkowe wejścia były w bocznych ścianach portalu i wiodły do niewielkich kwadratowych mastab, na których umieszczone były kamienne kule ze swastykami. Z owych kul zrywały się do lotu kamienne orły. Z opisów wynika, że we wnętrzu budowli znajdował się kwadratowy dziedziniec wyłożony brukiem.
Z trzech stron otaczał go zadaszony korytarz z arkadami filarowymi.
Sklepienia zdobiły marmurowe mozaiki, a posadzki wyłożone były granitem karkonoskim. W centralnej części dziedzińca stała kilku metrowa metalowa kolumna zdobiona ornamentem sieciowym (wewnątrz której znajdowała się instalacja gazowa) wspierana przez cztery lwy z otwartymi paszczami. Ryczące lwy oznajmiały zmartwychwstanie poległych w dniu Sądu Ostatecznego. Szczyt kolumny wieńczyła duża misa, w której płonął wieczny ogień. Podtrzymywana ona była przez trzech nagich młodzieńców.
Pod budowlą zachowały się podziemia, które są lustrzanym odbiciem kondygnacji nadziemnej. Były one jak i mauzoleum wielokrotnie penetrowane. Miejsce nazistowskiego kultu jak widać na starych pocztówkach prezentowało się bardzo okazale. Twórcą tego oraz kilku innych „pomników chwały” min. na górze św. Anny (nie istniejący już) był jeden z czołowych architektów III Rzeszy Robert Tischler. Tajemnicza budowla, kryjąca mroczne wydarzenia, skryta w lesie jest niepowtarzalnym świadectwem historii. To jeden z niewielu obiektów tego typu zachowanych do dzisiejszych czasów w Europie i jedyny w Polsce. Po wojnie usunięto nazistowskie znaki i symbole. W latach 60 tych XX wieku odbywały się tu festyny. Były plany zaadaptowania terenu i obiektu do celów rekreacyjnych. Jednak próżno dopatrzeć się jakichkolwiek działań w tym kierunku, skończyło się na planach. Władze miasta nie mają po prostu pomysłu na relikt z czasów nazizmu. Mauzoleum jest elementem dziedzictwa kulturowego, trudnego, ale ważnego bo mówiącego o historii tych ziem. Szkoda, że nie ma żadnej tabliczki informacyjnej przy Totenburgu. My często chadzamy lub biegamy ścieżkami wokół Niedźwiadków (tak na marginesie to kolejne fajne miejsce do uprawiania sportu) i jedyną zmianą jaka tu zaszła to jest zamurowanie wejścia na wewnętrzny dziedziniec. Często można spotkać tu spacerowiczów z aparatami fotograficznymi. W styczniu 2020r. zainicjowano w mediach społecznościowych akcję „Ratujmy wałbrzyskie mauzoleum”. Złożono apel do wałbrzyskiego magistratu podpisany przez mieszkańców Dolnego Śląska, miłośników zabytków, dziennikarzy i blogerów. Zobaczymy co z tego wyniknie. Wracając do naszej wycieczki to maszerujemy do domu obok osiedla Szczęść Boże. Na zboczu wzniesienia Niedźwiadki, wokół dawnego kamieniołomu w latach 30 tych XX wieku powstało osiedle domów dla górników. Zostały rozmieszczone tarasowo i przewidziano 9 typów domów mieszkalnych. Ciekawostką jest to, że patronami ulic zostały germańskie plemiona z czasów przedchrześcijańskich tj. np: była ul. Gotów (ob. Weteranów), Silingów (ob. Fatata), Cymbrów, czy Teutonów. Obecnie wiele domów zostało przebudowanych, w wyniku czego straciły swój pierwotny kształt. Po 20 minutach jesteśmy w mieszkaniu. Niedźwiadki jak i Ehrenmal to kolejne miejsca na mapie naszego miasta, które warte są odwiedzenia. Trasa łatwa i przyjemna z niewielkimi podejściami.