Na nasz krótki wypad w Beskid Żywiecki wybraliśmy nocleg w znanej nam dobrze agroturystyce w Korbielowie. Zawsze chętnie wracamy tu i tak samo było tym razem. Zakwaterowaliśmy się późnym wieczorem w czwartek. W piątek dojechali do nas Ania, Antek, Marzenka i Hania.
Na ten dzień zaplanowaliśmy wycieczkę na drugi co do wysokości szczyt polskich Beskidów – Pilsko. Wychodzimy z kwatery rano i idziemy do centrum Korbielowa. Wybieramy żółte paski przy krzyżówce szlaków, za którymi podążamy na zachód, doliną potoku Buczynka, obok domostw i pensjonatów do niewielkiego pola biwakowego z wiatą.
Dalej zaczynamy mozolne podejście pod górę. Między drzewami mamy widok na pasmo Babiej Góry.
W końcu wychodzimy na ciąg hal zwanych Uszczawne.
Panorama jaka otwiera się z nich obejmuje m.in. pasmo Romanki,
i Babią Górę w oddali.
Znaki ponownie wchodzą w las, drepczemy za nimi do schroniska, które stoi na rozległej Hali Miziowej.
Spotykamy tu Cepra, który jak się okazało był już na Pilsku. Uzupełniamy płyny i chwilę odpoczywamy.
Pogoda dopisała więc i ludzi było sporo. Sprzed schroniska roztacza się ładny widok na wschód, gdzie w terenie dominuje królowa Beskidów, na lewo od niej prezentuje się Pasmo Jałowieckie z Mędralową na czele.
Dalsza nasza trasa ponownie wiedzie za żółtymi paskami. Szlak prowadzi najpierw razem z czarnym, po czym odchodzi w lewo w las. Ścieżka pnie się ku górze lasem, który rzednieje poniżej kosodrzewiny
i doprowadza do krzyża.
Mogiła poświęcona jest E. Basikowi, żołnierzowi, który zginął tu w starciu z Niemcami w czasie patrolowania szczytu 1 września 1939 r. Podchodzimy wśród złomisk skalnych poprzerastanych kosodrzewiną i wszech obecnego błota do czarnych znaków.
Osiągamy najwyższy punkt Pilska w granicach Polski.
Po chwili odpoczynku i pokonaniu około 200 m stajemy na głównym wierzchołku góry, po słowackiej stronie (1557 m).
Na spłaszczonej wierzchowinie pstrykamy pamiątkowe fotki i podziwiamy rozległą panoramę m in. na widoczny doskonale Masyw Babiej Góry w prawo od niej ciemnieją Gorce, jeszcze bardziej w prawo wyrastają rozciągnięte granie Tatr ( co prawda zamglone, ale widoczne).
Spoglądamy na pobliską Romankę i Lipowską. Czas szybko leci, a dni są coraz krótsze dlatego zbieramy się do powrotnej drogi. Za namową spotkanych turystów, którzy odradzali nam powrót czarnym szlakiem ( błoto i ślisko) wracamy tą samą trasą na Halę Miziową.
Następnie docieramy do górnych wyciągów stacji na Szlakówce, stąd schodzimy przez polanę Buczynka
w dół do zabudowań Korbielowa.
Asfaltową drogą docieramy do kwatery. A tu czekał na nas Grochu.
Po oczyszczeniu się z błotka i odpoczynku dziewczyny i Antek odjechali, a my po miłej konwersacji udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
W sobotę mieliśmy iść na Babią, ale prognoza pogody nie była za korzystna dlatego wybraliśmy Romankę. Grochu poszedł na Pilsko, a my pojechaliśmy do Sopotni Wielkiej. Zostawiamy samochód w centrum wsi, pod sklepem nieopodal wodospadu.
Zachodzimy jak mówi tablica informacyjna do największego i najbardziej znanego wodospadu w polskich Beskidach.
Schodzimy po głazach do podnóża wodospadu, który od roku 1964 jest pomnikiem przyrody. Szeroka kaskada daje dość przyjemne wrażenie. Wracamy na szlak i maszerujemy za czarnymi paskami,
opuszczamy zabudowania wsi i rozpoczynamy podejście na zaczynający się tu grzbiet Romanki.
Wznosimy się coraz wyżej leśnym duktem do miejsca, gdzie otwiera się przed nami panorama na Beskid Śląski, Żywiecki i Mały.
Zdobywamy Kotarnicę ( 1156 m), której kulminację wyznacza kopczyk kamieni.
Za szczytem w pobliżu siodła swój bieg kończy czarny szlak, a dochodzą tu niebieskie znaki z Sopotni Małej.
Po drodze spotykamy tuż przy szlaku dwa drewniane „fotele i stolik”,
miejsce w sam raz na odpoczynek. Korzystamy z dobrodziejstwa natury. Napełniamy żołądki i ruszamy w dalszą drogę, przez Halę Majcherkową, którą zdobi mała kapliczka.
Szczyt Romanki (1366 m) jest zalesiony. Na niewielkiej polance znajdziemy tabliczki z oznakowaniem kulminacji i dwie mini kapliczki.
Od 1963 r. szczytowe partie góry zostały objęte ochroną. Rezerwat przyrody Romanka ma na celu ochronę jednego z ostatnich fragmentów puszczy karpackiej. Spędzamy tu kilkanaście minut prowadząc miłą konwersację z napotkanymi turystami. I pomimo, że Romanka nie oferuje widoków to wędrowców przybywało coraz więcej. Ruszamy więc dalej za żółtymi paskami,
Schodzimy przez Halę Łyśniowską na przełęcz Pawlusią (1176 m), która oddziela głębokim siodłem Romankę od Rysianki. Zmieniamy kolor znaków na czerwone, które prowadzą przez Halę Pawlusią na Rysiankę.
Na podszczytowej polanie, Rysianki ( 1322 m) z której roztaczają się niesamowite widoki,
Tatry w dużym zbliżeniu,
usytuowane jest schronisko górskie „Rysianka”.
Spotkaliśmy się kiedyś z twierdzeniem, że Rysianka jest jednym z najpiękniejszych zakątków Beskidu Żywieckiego. I coś w tym jest, że przyciąga jak magnez. Byliśmy tu o każdej porze roku i zawsze jest tu tłoczno. I tym razem też tak było. Kolejka do bufetu była zbyt długa dlatego postanawiamy przejść się do położonego nieopodal schroniska „Na Hali Lipowskiej”.
Szczyt Lipowskiej Góry (1322 m) ukryty jest w lesie powyżej budynku. Jak się okazało pogoda zrobiła swoje, bo i tu nie udało nam się kupić nic ciepłego do zjedzenia, zbyt długie oczekiwanie w kolejce zniechęciło nas. Zjadamy to co nam pozostało w plecaku. Zaglądamy do małej drewnianej kapliczki
i wracamy szeroką drogą na Rysiankę.
Poniżej hali biegnie niebieski szlak, który sprowadza turystów w dolinę Sopotni Wielkiej.
Prowadzi on leśną ścieżką
do drogi asfaltowej.
Dalej wzdłuż potoku Sopotnia Wielka, na którym umieszczone są liczne progi zwalniające.
Niebieskie paski kończą się w Sopotni Kolonia. My chodnikiem maszerujemy przez wieś do samochodu. Wracamy do Korbielowa. I tak minął nam kolejny dzień.
W niedzielę po śniadaniu jedziemy z Grochem do Ilony i Marcina. Po smacznej kawce i ciachu idziemy na Rogacza. Dojechali do nas Marzena, Klaudia i Konrad. Spokojny spacer
leśnymi ścieżkami, w słoneczny jesienny dzień zaprowadził nas na zachodni stok Rogacza, gdzie usytuowana jest Chatka na Rogaczu.
Bardzo przyjemne miejsce z widokiem na Beskid Śląski, jednak podnosząca się mgła uniemożliwiła podziwianie panoramy.
Po krótkim odpoczynku wyruszamy na podbój Rogacza (828 m). Szczyt położony jest w paśmie Magurki Wilkowickiej.
Po zrobieniu fotek wracamy do chatki
i dalej krętymi dróżkami do samochodów. Po pożegnaniu jedziemy z Grochem do Bielska – Białej na spotkanie z Jadzią i Królikiem.
W kawiarence Imbryk za namową naszych przyjaciół skosztowaliśmy Karambbę, wyśmienite ciacho, które promuje Bielsko – Białą.
Piszę o tym m.in. dlatego bo jest to miasto bardzo bliskie memu sercu. To tu spędzałem wszystkie wakacje i mam wielki sentyment do niego jak i okalających je gór. I jak to często bywa, czas szybko leci w miłym towarzystwie, nadeszła pora na pożegnanie. Mieliśmy zaplanowane jeszcze jedno spotkanie, z kuzynkami. Podsumowując był to udany wyjazd, pogoda i towarzystwo dopisało, tylko szkoda, że tak krótko.