Przedostatni dzień naszego pobytu na Krecie spędziliśmy włócząc się po okolicy Οροπέδιο Ομαλού.
Po wczorajszym dniu wstaliśmy później, nie spiesząc się zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy na wycieczkę. Wczoraj z góry widzieliśmy akwen wodny,
byliśmy ciekawi czy jest on udostępniony do kąpieli.
Okazało się, że jest to zbiornik pitnej wody i wstęp do niego jest ogrodzony.
Zaszliśmy do tawerny
położonej w środku wsi, gdzie przesiadują miejscowi.
Zamówiliśmy piwo, na które czekaliśmy dość długo. Warto było, bo do piwa podana została przekąska w postaci pysznego owczego sera, oliwek, pomidorów i pieczywa. Z wielką przyjemnością degustowaliśmy poczęstunek.
Obserwowaliśmy też dość głośno dyskutujących i gestykulujących Greków. Wymieniali chyba poglądy.
Później wstąpiliśmy do monastyru.
Następnie wolnym krokiem, nie spiesząc się ruszyliśmy w drogę powrotna do
hotelu.
Nasza pętelka wyniosła ponad 11 km.
Po deserze
rozpoczęliśmy pakowanie, nie wiem, ale zawsze przy wyjeździe walizki nie chcą się domknąć. A jeszcze dojdą zakupy na strefie bezcłowej. Mam tylko nadzieją, że nie trzeba będzie płacić za nadbagaż. Następnego dnia po śniadaniu przyszedł czas na pożegnanie.
Podsumowując, to ta część Krety powinna nazywać się kozia Kreta, na innych wyspach też spotykaliśmy kozy, ale tutaj to praktycznie są wszędzie. A tak na poważnie jest to piękna, górzysta wyspa, której walory należy odkrywać powoli nie spiesząc się. Zyskane doświadczenie pozwoli nam lepiej przygotować kolejny wyjazd na Kretę.