Kreta 04-05.09.2024


Na środę

zaplanowaliśmy wycieczkę do wozu Kourtaliotiko,

jednej z atrakcji przyrodniczej Krety. Do każdego miejsca, które chcemy zwiedzić musimy dojechać samochodem. Staraliśmy się codziennie rano wstawać i być tam jak najwcześniej. Czasami się udało, czasami nie. I tak było z wąwozem, do którego dojechaliśmy dopiero na godzinę 10 tą.

Tłumów nie było, ale pierwsi też nie byliśmy.

Jeden ze spektakularnych wąwozów Krety

znajduje się w  południowej części wyspy

Utworzony przez rzekę Megalopotamos,

przeciska się przez góry Kurupa i Ksiron. Jest naturalnym korytarzem wodnym.  Aby poczuć klimat kanionu, schodzimy po schodach na jego dno.

Przy rozwidleniu dróg kierujemy się do uroczej kapliczki św. Mikołaja.

Z miejscem tym związana jest legenda, św. Mikołaj – asceta mieszkał w pobliskiej wiosce, która cierpiała z niedoboru wody. Pewnego razu Mikołaj uderzył w skałę i w miejscu uderzenia powstały źródła Megalopotamos. Na cześć tego wydarzenia został wybudowany kościół Agios Nikolaos.

Tuż za świątynią kamienna ścieżka prowadzi do równie kamiennego mostku, z którego można podziwiać 40 m wodospad z góry.

Kaskada umiejscowiona jest w najwęższym miejscu Kourtaliotiko.

Trafiliśmy na wspinaczy, którzy trenowali swoje umiejętności. Nieco dalej znajduje się tras z widokiem na źródła bijące ze skał (oblegane prze turystów). W najwyższym punkcie strome ściany Asomatos (też jest tak nazywany) mają ponad 600 m wysokości.

Wzdłuż dna kanionu biegnie jak już pisałem wcześniej rzeka, która tworzy drobne spiętrzenia.

Przechodzimy po skałach, mijamy ukryte turkusowe baseny,

które zapraszają do kąpieli.

Zatrzymujemy się przy jednym, który nie jest jeszcze zajęty.

Korzystamy z okazji i zanurzamy się orzeźwiającej wodzie.

Idealne miejsce na relaks. Ścieżka przez Asomatos wymaga niejednokrotnie przekraczania rzeki, lub wręcz brodzenia w niej,

płynie na południe w kierunku plaży Preveli. Niekiedy trzeba też wspiąć się po niewielkich skałach.

My naszą wędrówkę kończymy

po kilku godzinach brodzenia w wodzie. Następnie wracamy około 3 km do samochodu.

Nieopodal wejścia do wąwozu znajduje się obszerny darmowy parking. Zrelaksowani kąpielą jedziemy do Rethymno. Poruszanie się samochodem po Greckich miastach wymaga od kierowcy dużej cierpliwości i zwiększonej uwagi. Wszędobylskie skutery, które wpychają się, bez jakiegokolwiek zasygnalizowania zmiany pasów, czy też samochody, których kierowcy również są na bakier z kierunkowskazami i wymuszają pierwszeństwo, nieraz podnieśli mi ciśnienie. Mimo samochodowych wariacji i wyłączonej z ruchu ulicy, udało nam się dość szybko odnaleźć zaznaczony na mapie parking. Rethymno jest trzecią co do wielkości aglomeracją na Krecie. Usytuowane na północnym brzegu wyspy, ma urokliwą starówkę. Widać tu ślady dawnej historii, wpływy weneckie i tureckie. Od zachodu nad miastem góruje wzgórze Paleokastro, które zajmuje ogromna Fortezza – twierdza wybudowana w 1573 r przez wenecjan.

Miała chronić miasto przed atakami piratów i wojskami tureckimi, które ostatecznie opanowały je w 1645 r.

Jednym z ładniejszych zakątków miasta jest wenecki port z XIII w, położony w zacisznej zatoce, okolonej starymi kamieniczkami.

Nieco mniejszy niż ten w Chanii (cumują tu tylko jachty i kutry rybackie), ale równie ładny i klimatyczny. Wejście do portu zamyka kamienny,

wenecki falochron, który wieńczy latarnia morska. Urokliwa, niewielkich rozmiarów budowla powstała w czasach tureckich w XVII wieku.

Przysiadamy w jednej z kawiarenek, mrożona kawa jest jak najbardziej wskazany w upalny dzień.

Spacer po mieście warto zacząć od Wielkiej Bramy – Porta Guora,

wzniesiona wraz z murami obronnymi w XVI wieku. Do dziś zachował się z niej jedynie kamienny łuk wyznaczający symbolicznie początek starego miasta. Swego czasu była jedną z trzech głównych bram prowadzących do Rethymno.

Ta część miasta obfituje

w sieć klimatycznych uliczek,

w urokliwe zakamarki,

lokalne tawerny,

restauracje, kawiarnie,

które zapraszają do odpoczynku i

spróbowania kreteńskich smakołyków, sklepy z pamiątkami.

Zanurzamy się głębiej w wąskie uliczki,

ukazuje się nam stare miasto ze swoimi zabytkami. Najbardziej charakterystycznym i rozpoznawalnym punktem starówki jest Fontanna Rimondi. Wzniesiona w 1626 r w miejscu starej studni miejskiej przez weneckiego gubernatora miasta Alviso Rimondiego.

Naszym zdaniem jest nieco zaniedbana. Między klasycznymi kolumnami umieszczono trzy głowy lwów, z których tryska źródlana woda. Aktualnie czynny był tylko jeden kranik. W przeszłości fontanna była istotną częścią systemu zaopatrującego miasto w wodę. W centrum znajduje się też doskonały przykład wpływów osmańskich na wyspie, meczet Neradje.

Jest to dawny klasztor katolicki, który w 1657 r został przekształcony przez Turków w meczet. Imponujący budynek z trzema kopułami i górującym nad miastem 27 metrowym minaretem zdobionym dwoma balkonami.

Nie jest on udostępniony do zwiedzania turystom, obecnie pełni funkcję teatru muzycznego.

Stare miasto to nie tylko urokliwe uliczki z kolorowymi kamieniczkami,

ale też  liczne kościoły,

które na wyspie oprócz religijnego znaczenia odgrywały ważną rolę w walce o niepodległość, służyły jako schronienie dla walczących. Po opanowaniu Krety przez Turków zostały przebudowane na meczety. Nieopodal Meczetu Neradje usytuowany jest XVI w. kościół Matki Bożej Anielskiej.

Świątynię zdobi dzwonnica z czterema dzwonami, w centralnej części cerkwi stoi niewielki ikonostas z ciemnego drewna, a dopełnieniem jego są pozłacane ikony.

W Rethymno znajdziemy wiele zabytków minionej epoki, nie sposób wszystkich zaprezentować.

Naszą wycieczce po jednym z najładniejszych miast wyspy

kończymy w nadmorskiej tawernie

na delikatnym lunchu.

Wracamy do Bali. Wieczorem po kolacji

czas spędzamy w pubie.

Następnego dnia mamy bardzo, bardzo wczesną pobudkę. Nie konsumujemy śniadania, tylko robimy sobie kanapki. Jedziemy w Góry Dikte.

Przed nami do przejechania jest ponad 100 km. Przez te kilka dni jeżdżąc po wyspie zdajemy sobie sprawę, a i mapa pokazuje swoje, że musimy mieć na uwadze drogę pełną serpentyn i stromych podjazdów. I taka jest właśnie trasa na malowniczy płaskowyż, położony we wschodnim wnętrzu Krety. Lasithi to rozległy, górski płaskowyż, usiany uprawnymi polami.

Jego średnia wysokość, na jakiej znajduje się to 850 m. Jest największą równiną górską na wyspie. Większość stałej populacji zamieszkującej równinę zajmuje się rolnictwem i hodowlą zwierząt. Niegdyś pola usiane były wiatrakami, które nawadniały teren.

Farma wiatrakowa wykorzystywana była do pompowania wody. Dziś wyparły je silniki elektryczne. Obecnie widać  gdzieniegdzie stare wiatraki z płóciennymi łopatami.

Stąd rozpoczyna się też szlak w kierunku masywu górskiego Dikte. Zakupiłem mapę, przygotowałem trasę uwzględniając drogę asfaltową, (przypominam wymóg  wypożyczalni aut) znalazłem nieduży parking i wszystko na nic. Wąską drogę przez płaskowyż Lasithi zablokowali swoimi ciężarówkami rolnicy. Zaczęły się zbiory warzyw. Ni jak nie mogliśmy ich minąć. Kazali nam czekać, około południa droga miała być wolna. Zdecydowanie za późno żeby iść w góry, słońce by nas wykończyło.

Wskazali nam inną drogę, szutrową, ta odpadała.

Zacząłem sam szukać alternatywy na mapie. Znalazłem i nawet podjechaliśmy na niewielką przełęcz. Tu pojawił się kolejny problem, nie było gdzie zostawić samochodu, żadnego pobocza, wąska droga, skały i przepaść. Po ponad dwugodzinnym kręceniu się po okolicy wracamy na dół do wsi.

Po nieudanym ataku na Dikti postanowiliśmy zorganizować sobie dzień zwiedzając okoliczne atrakcje. Na północnych stokach gór Dikti, na wysokości 1025 m usytuowana jest Jaskinia Dikti.

Ponad zabudowania wsi Psichro, pnie się asfaltowa droga.

Na jej końcu jest parking, sklepiki z pamiątkami i tawerny, sprzed których rozciąga się ujmujący widok na cały płaskowyż Lasithi. Wypijamy po szklance świeżego soku z pomarańczy

i jako pierwsi maszerujemy

kamienną ścieżką do jaskini.

Jaskinia była jedną ze świętych grot Minojczyków.

Mitologia grecka uważa ją za miejsce narodzin, a dokładniej ukrycia tuż po narodzeniu (zagrożonego połknięciem przez ojca) dziecka Rei i Kronosa – Zeusa. Wnętrze groty zdobią stalaktyty i stalagmity.

Z ciekawostek, to w 1900 r. wnętrze jej zostało zbadane przez archeologów. Wydobyto wówczas różne minojskie przedmioty kultowe i wota.

Jaskinia jest oświetlona i wyposażona w betonowe schody i ścieżki.

Trasa prowadzi przez pięć sal o ciekawej dekoracji naciekowej.

Wyjątkowe jest jeziorko na najniższym poziomie,

otoczone potężnymi stalaktytami i stalagmitami.

W grocie byliśmy sami,

dlatego spokojnie, bez pośpiechu mogliśmy delektować się jej pięknem.

W drodze powrotnej do parkingu turystów było już mnóstwo. Zjechały się autokary. Będąc po wschodniej stronie części wyspy decydujemy z Dorotką, że jedziemy do Agio Nikolaos. Czytaliśmy o tym miasteczku w przewodniku. Po drodze,

zatrzymujemy się

w maleńkiej wiosce Agios Georgios,

ulokowanej na południowych obrzeżach płaskowyżu Lasithi,

gdzie w każdym zakątku można spotkać

mniejsze lub większe wiatraki.

Zwiedzamy też

oryginalne muzeum wiatraków.

Na turystycznym szlaku wiodącym

z Psichro do Agios Nikolaos w częściowo wyludnionej wsi Zenia,

znajduje się bar, kawiarnia i sklep w jednym.

Historia tego miejsca urzekła nas.

Właściciel pan Manolis Farsaris będąc jednym żywicielem rodziny otworzył supermarket dla turystów. Z czasem rozbudował obiekt. W sklepie można kupić min. drewniane łyżki, naczynia, gipsowe figurki bogów wyrabiane przez leciwego dziadka właściciela.

Wypijamy mrożoną kawę i po wymianie uprzejmości ruszmy w dalszą drogę. Agios Nikolaos jest to najbardziej wysunięte na wschód duże miasto, stolica wschodniej Krety, położone w naturalnej zatoce Mirabello.

Centrum miasta koncentruje się wokół portu, które tworzy głębokie słone jezioro przybrzeżne połączone kanałem z morzem.

Agios zwane przez miejscowych, było kiedyś spokojną wioską rybacką, która w  latach 60 tych XX w. została odkryta przez podróżników, a następnie przez biura podróży.

Dziś to sztandarowy kurort wschodniej Krety. Słynie bardziej z gwarnego życia nocnego niż z zabytków. Sercem jego jest wspomniane jezioro Voulismeni.

Dawno temu był to przybrzeżny zbiornik stojącej, słonej wody. Według legendy kąpały się w nim boginie, w tym Afrodyta. Głębokie wody jeziora (64 m głębokość, 137 m szerokość) sprawiły, że otrzymało ono również nazwę  Avithos – bezdenne. Po przekopaniu kanału

jezioro Voulismeni zmieniło się w naturalną przystań.

Wokół niego skupia się życie miasta, jest deptak z mnóstwem barów, kafejek, tawern i sklepów. Zachodnią strona jeziora tworzy 20 metrowy klif porośnięty drzewami.

Od strony morza centrum, otacza marina jachtowa i przystań promów. Spacerujemy promenadą

wzdłuż linii brzegowej.

Mijamy pomnik z brązu z mitologicznym motywem, przedstawiający porwanie Europy przez Zeusa.

Idziemy dalej do najbardziej wysuniętego na wschód cypla, na którym znajduje się rzeźba Keras Amaltheias, przedstawiająca współczesną interpretację rogu obfitości.

Okolica pomnika jest doskonałym punktem widokowym na wybrzeże.

Spacer kontynuujemy

po uliczkach i zakamarkach Agios.

Po lunchu udajemy się w powrotną drogę do Bali. Po drodze zatrzymamy się  w klasztorze Agios Georgios, Selinari.

Po przekroczeniu bramy z mozaikami przenosimy się w zaciszne miejsce.

Urzekająca architektura,

gdzie można zobaczyć min.

niewielką kaplicę, zdobioną fontannę

i piękne rośliny, które wypełniają każdą wolną przestrzeń.

Jest to miejsce o znaczeniu historycznym i duchowym.

Klasztor zbudowany w okresie drugiego Bizancjum znany jest ze swej roli jako protektora podróżnych.

W dalszej części kompleksu

 

znajduje się dom spokojnej starości prowadzony przez wspólnotę zakonną.

Po duchowej refleksji

jedziemy przez Heraklion do Bali.

Głodni i spragnieni chłodzącego napoju

idziemy na kolację i spacer.