Kreta 06-07.09.2024


Przyszedł czas na najsłynniejsze ruiny Krety. Knossos, bo o nim mowa leży około 6 km od Heraklionu, na wzgórzu Ksfala (Kephala).

Otaczają go pagórki porośnięte winnicami i sadami.

Rano, nie spiesząc się zjadamy smaczne śniadanie

i jedziemy na zwiedzanie najważniejszego archeologicznego miejsca na wyspie.

Wykopaliska obejmują pałac wznoszący się pośrodku dużego miasta.

Z przewodnika dowiadujemy się, że pierwsza siedziba królewska została wybudowana w tym miejscu około 2000 r. p.n.e.

Nie będę zagłębiał się w długiej historii Knossos.

Wspomnę tylko, że w 1899 r. Anglik Arthur Evans nabył działkę na terenie wykopalisk

i poświęcił swoje życie i majątek na zbadanie i odtworzenie pałacu, miasta

i całej cywilizacji minojskiej.

Każda epoka pozostawiła ślad na wyglądzie pałacu,

gdyż minojscy władcy na przestrzeni wieków ubogacali i rozwijali go.

Według Homera stolicą minojskiej Krety był właśnie Knossos.

Już po przyjeździe na parking zdaliśmy sobie sprawę, (oprócz osobowych aut stało kilkanaście autokarów) że będzie ciasno.

Po zaopatrzeniu się w bilet wędrujemy śladami dawnych mieszkańców,

odkrywając zakamarki ich codziennego życia, aż do czasów,

w którym pojawia się legendarny król Minos.

Wszelkie prawdopodobieństwo wskazuje, że pałac jest mitologicznym labiryntem,

zbudowanym przez Dedala dla króla Minosa.

Świadczyć o tym ma rozmiar budowli i jej złożoność. Sieć korytarzy, łącząca różne pomieszczenia i dziedzińce, przypomina labirynt.

Zachodni dziedziniec,

droga królewska, dziedziniec centralny, fresk przedstawiający szarżującego byka,

sala tronowa,

apartament królowej

czy wyeksponowane pitosy.

To tylko niektóre elementy wykopaliska.

Będąc na Krecie warto poświecić trochę czasu i zrobić sobie wycieczkę do czasów starożytnych mitów i cywilizacji minojskiej.

Oprócz starożytnego miasta na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie stolicy wyspy, Heraklionu.

Pisałem już wcześniej, jazda po Greckich miastach jest wyzwaniem, a jeszcze gdy ma się wypożyczone auto. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Samochody stoją wszędzie, na skrzyżowaniach, rondach. Całe szczęście, że kierowcy respektują sygnalizację świetlną. Zostawiamy samochód na obszernym parkingu i idziemy zwiedzać największą aglomerację (prawie 150 tysięczną)

Krety. Miasto najciekawiej prezentuje się od strony morza, otoczony murami potężnej fortecy z bastionami, broniącej niegdyś portu. Kamienny fort Kastro Koules wybudowany w 1540 r. strzeże wejścia do starego portu.

Naszym zdaniem Heraklion to miasto, gdzie historia miesza się z nowoczesnością, jest pełne kontrastów. W odróżnieniu od innych Kreteńskich miast, nie posiada zwartej starówki. Zabytki otoczone są sklepami, budynkami mieszkalnymi

czy restauracjami.

Najciekawszymi atrakcjami są weneckie budowle widoczne w wielu częściach miasta. Zwiedzanie Heraklionu rozpoczynamy od weneckich murów z bastionami, które ciągną się przez 4 km. Okalają centrum miasta. Budowę ich rozpoczęto w 1492 r., trwała ona kilkanaście lat. Do naszych czasów

przetrwały mury z 7 bastionami i dwie bramy, obie po zachodniej stronie murów.

Widać, że niektóre bastiony są odrestaurowane, a przy niektórych trwają jeszcze prace.

Można z nich doskonale dostrzec, to o czym wcześniej pisałem, że zabytki wtopione są w nowoczesną zabudowę.

Jednym z popularniejszych bastionów jest bastion Martinengo, najokazalszy ze wszystkich. Jest miejscem wiecznego spoczynku Nikosa Kazandzakisa (1883-1957), pisarza i autora min. Greka Zorby.

Skromny nagrobek opatrzony jest krzyżem i słowami ” Nie oczekuję niczego, Nie obawiam się nikogo. Jestem wolny”.

Podążamy, od bastionu

do bastionu i tak dochodzimy do  portu.

Zatrzymujemy się w Weneckim Porcie, który jest doskonale wpisany w krajobraz stolicy. Zaczął powstawać w czasach minojskich, ale rozkwitł za panowania Wenecjan. I to za ich czasów stanowił kluczowy element obrony miasta. Niegdyś był ważnym centrum handlowym i morskim w regionie śródziemnomorskim.

Dziś jest przystanią min. dla jachtów i łodzi.

W centralnym miejscu portu usytuowana jest twierdza Koules, która swego czasu pełniła rolę obronną i więzienną.

Obecnie jest w niej muzeum,

a górna jej część stanowi wspaniały punkt widokowy.

Wzdłuż nadbrzeża portowego i wokół portu ulokowanych jest wiele restauracji, kawiarni i sklepów. W jednej z kawiarenek chłodzimy się mrożoną kawą (to już podchodzi pod nawyk). Spacerując uliczkami starego miasta

dochodzimy do Loggii Weneckiej.

Piękna budowla powstała z inicjatywy Francesco Morosini, była klubem arystokratów, a także służyła jako miejsce wypoczynku i rozrywki.

Uznawana jest za jeden z najpiękniejszych zabytków architektury weneckiej. Obecnie pełni funkcję ratusza. Nieopodal Loggii znajduje się jedna z atrakcji stolicy, słynna (umieszczona we wszystkich przewodnikach) kamienna Fontanna Morosini zdobiąca Plac Lwów (Lion Sguare).

Powstała w 1628 r., by rozwiązać problem niedoboru wody w mieście. Woda do fontanny doprowadzona była akweduktem z pobliskich gór Juchtas. Ma kształt kwiatu lotosu o ośmiu płatkach, które były basenami zbierającymi wodę.

Zdobią ją płaskorzeźbione sceny mitologiczne i sylwetki czterech lwów, symbolizujące związek Heraklionu z Wenecją. Woda wydostaje się z paszcz lwów, trudno było nam ją dzisiaj dostrzec. Obecnie fontanna otoczona jest licznymi restauracjami i kawiarniami. Naprzeciwko fontanny ulokowana jest dość charakterystyczna budowla, jest to Bazylika św. Marka. Wybudowana w trakcie panowania Wenecjan, była poświęcona ich patronowi św. Markowi.

Świątynia oprócz uroczystości administracji weneckiej była też miejscem pochówku wysoko postawionych weneckich arystokratów. Po przejęciu miasta przez Turków, bazylika została przekształcona na meczet. Dziś jest to miejska galeria sztuki. Kolejnym budynkiem, przy którym warto zatrzymać się jest okazała XIX-sto wieczna Katedra św. Menasa, patrona Heraklionu.

Prawosławna, katedralna cerkiew jest jedną z największych świątyń w Grecji. Wzrok przyciągają dwie okazałe wieże zegarowe. A w środku piękne obrazy, przedstawiające świętych i sceny religijne.

Godny uwagi jest też trakt handlowy, gdzie można zaopatrzyć się w to, co tylko dusza zapragnie.

Na obrzeżach starego miasta, na placu Kornarou odnajdujemy Fontannę Bembo. Jest to prawdopodobnie najstarsza fontanna, która przetrwała do naszych czasów.

Zbudowana w 1550 r. z fragmentów antycznego marmuru. Zdobią ją weneckie herby, oraz pozbawiony głowy posąg. I tak jak Morosini była źródłem świeżej wody. Przylegający do niej budynek to osmański sebil (zadaszona publiczna studnia).

Kiedyś ważne źródło pitnej wody. Obecnie zagospodarowany na kawiarnię. Nasz spacer po woli dobiega końca,

wracając do samochodu mijamy jeszcze wiele mniejszych świątyń,

starych budowli, wykopaliska.

Podsumowując Heraklion stara się połączyć wielowiekową historię z nowoczesnością, czy jest to ciekawe, atrakcyjne,  nie będę tego oceniał. W Bali jesteśmy wieczorem,

biegniemy szybko do ulubionej knajpki na kolację.

 

W przedostatnim dniu

naszego pobytu na Krecie udajemy się do wioski garncarzy.

Oddalona od Bali o dwadzieścia kilometry Margarites jest niezwykle autentyczną i uroczą miejscowością ukrytą w górach.

Słynie z wyrobu tradycyjnej kreteńskiej ceramiki tworzonej w miejscowych warsztatach.

Zostawiamy samochód na parkingu i najpierw udajemy się do Klasztoru Sotiros i Agios Gedeon.

Turyści najczęściej przyjeżdżają do Margarites, aby zakupić tradycyjną pamiątkę, czyli glinianą ceramikę.

Nam pan Dymitris podpowiedział żeby oprócz ceramiki zobaczyć położony na wzgórzu stary monastyr i klasztor,  oraz liczne jak na taką małą miejscowość świątynie.

 

Wąskimi uliczkami podchodzimy na wzgórze,

gdzie wśród zieleni umiejscowiony jest min. monastyr. Klasztor został założony na przełomie XV-XVI w. W okresie panowania Osmanów służył wyłącznie kobietom. W XVIII w został przekształcony na klasztor męski. W klasztorze, ascetyczne życie wiódł pustelnik, św. Gedeon, zmarł w 1818 r.

W 1998 r obiekt został odrestaurowany. Do dziś zachował się niewielki monastyr i kilka otaczających go budynków. Panuje tu cisza i spokój.

budynek zakonu i cmentarz,

to niektóre obiekty

zajmujące dość rozległy teren.

Zakonnica, która podlewała rośliny przywitała nas uśmiechem i skinieniem głowy,

dając nam tym odwagę, aby zajrzeć w otwarte zakamarki.

Z tarasu, gdzie umieszczone są trzy dzwony

i krzyż można podziwiać min. panoramę wioski.

Po prawie godzinnym spacerze opuszczamy to urokliwe miejsce.

Przechodzimy na stronę kupiecką.

Każdego turystę może urzec tradycyjna architektura,

stare świątynie

oraz warsztaty rzemieślnicze, znajdujące się na każdym kroku.

W kilku pracowniach można odbyć lekcję garncarstwa

i poznać proces wyrabiania kreteńskiej glinianej ceramiki znanej już od czasów minojskich i bizantyjskich.

Część towarów wystawiona jest przed sklepami,

 

warsztatami, galeriami.

Przyozdabiają budynki.

Wybór ceramicznych naczyń przyprawia o zawrót głowy.

Wzdłuż głównej ulicy i w bocznych uliczkach działa ponad kilkadziesiąt manufaktur.

Wiedząc, że Dorotka jest miłośniczką porcelanowych, glinianych czy innych tego typu przedmiotów obawiałem się szaleństwa zakupów. O, dziwo nie było, tak źle.

Zaopatrzyliśmy się w oryginalne wyroby, (karafkę, kieliszki itd.) które będą przypominały nam Kretę. W  zaułkach zachowało się sporo tradycyjnych kreteńskich domów i małych monastyrów.

Świątynia Agios Ioannis Theologos

posiada freski z roku 1383r.

Zachodzimy tradycyjnie już na mrożoną kawę do lokalnej tawerny.

Margarites jest bardzo urokliwą wioską, można tu poczuć autentyczny klimat Grecji. Wąskie uliczki, stare domy,

 

monastyry i uśmiechnięci ludzie. Na pewno zostanie w naszej pamięci.

Wracamy do samochodu

i dalej do Bali.

Popołudnie spędziliśmy pływając po morzu i w morzu.

Urlop dobiegł końca, czas wracać do domu.

Podsumowując, nasze dwa wyjazdy na Kretę pozwoliły nam doświadczyć niezapomnianych przygód. Na niezwykłe piękno Krety składa się min. zróżnicowany krajobraz, słoneczny klimat, ciekawa flora i fauna, oraz zabytki z różnych epok. Wyspa jest jedną z najstarszych kolebek cywilizacji – cywilizacja minojska. Do dziś zachowały się ruiny miast, które świadczą o niezwykłym bogactwie greckiej przeszłości. Urokliwe portowe miasteczka, które wywarły na nas pozytywne wrażenie, n p: Chania, Rythymno, czy Agios Nikolaos. Wyniosłe górskie łańcuchy i niesamowite w swym przyrodniczym aspekcie wąwozy, jaskinie. Żyzne równiny i płaskowyże. Urocze wioski schowane w górach, czy ciągnące się w nieskończoność gaje oliwne, cytrusowe, czy winnice. Kuchnia kreteńska jest oparta na zdrowych i świeżych produktach. Do dziś czujemy smak miodu tymiankowego. Życie płynie tu wolniej, bez pospiechu, stresu. I co najważniejsze przesympatyczni ludzie, którzy turystów witają z uśmiechem, serdecznością, zawsze skorzy do pomocy. Nie sposób jest w kilku zdaniach zawrzeć nasze odczucia, emocje jakie nam towarzyszyły podczas podróży po Krecie. Będąc wielokrotnie w Grecji, na różnych wyspach zawsze doświadczaliśmy wielkiej serdeczności od lokalsów. Zachwyca nas też ich styl życia, brak pośpiechu i pełen luz. Przed nami kolejne nie zdobyte greckie wyspy.